Recenzja wyd. DVD filmu

Azumi 2: Miłość albo śmierć (2005)
Shûsuke Kaneko
Aya Ueto
Yûma Ishigaki

Wiedźmin w Kraju Kwitnącej Wiśni

Pierwszą część <b>"<a href="http://www.filmweb.pl/Film?id=99391" class="n">Azumi</a>"</b> wyreżyserował w 2003 roku <a href="http://www.filmweb.pl/Ryuhei+Kitamura,filmografia,Person,id=118353"
Pierwszą część "Azumi" wyreżyserował w 2003 roku Ryuhei Kitamura. Reżyser zwrócił na siebie uwagę dzięki "Versus", efektownemu połączeniu kina akcji, horroru i czarnej komedii. Pełnometrażowy debiut Kitamury zrealizowany został przy budżecie, który wystarczył zapewne na niewiele więcej poza kanapkami dla ekipy - i to przy założeniu, że keczup zostanie wykorzystany także w scenach obcinania kończyn. Film pełen był jednak brawurowych pomysłów inscenizacyjnych. Ta pomysłowość widoczna była również w "Azumi", ekranizacji mangi Yu Koyamy wyprodukowanej przy nieporównanie większym budżecie. Opowieść o grupie zabójców wyszkolonych przez starego mistrza i usiłujących zapobiec wybuchowi wojny, choć oparta na oklepanym pomyśle i rozwlekła, broniła się właśnie dzięki stronie wizualnej. Niestety, przy realizacji "Azumi 2: Miłość albo śmierć" zabrakło Kitamury, zaś scenariusz jest jeszcze słabszy niż w przypadku części pierwszej. Tytułowa zabójczyni wspólnie z jedynym ocalałym towarzyszem kontynuuje swoją misję - tyle, jeśli chodzi o oryginalne rozwiązania fabularne. Na domiar złego śledząc tę opowieść nawet średnio uważny widz co chwila wpada w kolejne dziury logiczne, zaś jedna idiotyczna kwestia goni drugą (w finale główny czarny charakter na widok tytułowej bohaterki, która wcześniej uśmierciła jego kochankę, oznajmia z całą prostotą: "Wprost nienawidzę tej dziewczyny"). Twórcy nie są także przesadnie konsekwentni, gdy idzie o kostiumy. Dzielna Azumi, grana ponownie przez telewizyjną gwiazdkę Ayę Ueto, w jednej scenie toczy bój na śmierć i życie pośrodku lasu, by w kolejnej wyjść spomiędzy drzew w zupełnie nowym stroju. Czyżby sięgający kostek ciemny płaszcz podrzuciły jej usłużne wiewiórki? Filmowcy wydają się przywiązywać równie małą wagę do choreografii scen walki, co w filmie wypełnionym w większej części pojedynkami na miecze i wszelakie żelastwo jest grzechem kardynalnym. Oglądając desperackie podrygi wymachujących czym popadnie aktorów, którzy rozpaczliwie starają się nie pogubić kroków i jednocześnie nie zrobić sobie krzywdy żadnym ostrym narzędziem, zastanawiam się, gdzie ja to już widziałem. W pewnym momencie słyszę z ekranu kolejną wymianę zdań będącą łakomym kąskiem dla kapituły przyznającej Złote Maliny i doznaję nagłego olśnienia. Już wiem! Nazwisko reżysera - Shusuke Kaneko - to po prostu pseudonim artystyczny Marka Brodzkiego, twórcy filmowej wersji przygód wiedźmina Geralta. W tym momencie kolejne elementy układanki zaczynają do siebie pasować. Jako jedyny poznaję tę przerażającą prawdę: ekipa odpowiedzialna za niesławną ekranizację opowiadań Andrzeja Sapkowskiego, zniechęcona miażdżącymi recenzjami swojego dzieła, salwowała się ucieczką do Kraju Kwitnącej Wiśni. Niemożliwe przecież, żeby kostiumografowie z Japonii, których koledzy po fachu tworzyli mieniące się barwami stroje na potrzeby filmów Kurosawy, zaprojektowali coś takiego, jak strój Tsuchigumo. Nazwa tej postaci oznacza "Ziemnego Pająka", figurę znaną z legend i licznych starych rycin. W "Azumi 2" Tsuchigumo wygląda tak, jakby narzucił na plecy stare, nadjedzone przez mole futro prababci. Potem jednak odnajduję filmografię Shusuke Kaneko. Okazuje się, że to reżyser urodzony w Tokio, który filmy kręci od połowy lat 80-tych. A zatem cała moja pieczołowicie konstruowana teoria spiskowa bierze w łeb. W tym momencie zmuszony jestem stwierdzić, że "Azumi 2: Miłość albo śmierć" to po prostu fatalny film, a nie efekt podstępnych działań piątej kolumny, która postanowiła przerobić Kwitnące Wiśnie na Wierzby Płaczące. Paradoksalnie niektóre fatalne filmy trafiają do rąk polskich miłośników kina w fantastycznie przygotowanych wydaniach DVD. Niestety, po seansie "Azumi 2" nie możemy nawet odrobinę pocieszyć się interesującymi dodatkami. Na płycie oprócz filmu znajdziemy jego oryginalną zapowiedź oraz zwiastuny innych tytułów z oferty dystrybutora. W tym momencie moje przygnębienie sięgnęło zenitu. Gdybym tylko przed przystąpieniem do oglądania "Azumi 2" poświęcił chwilę na ową japońską zapowiedź! Istnieje szansa, że włączyłyby się dzwonki alarmowe i nie straciłbym blisko dwóch godzin.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones